Strona główna
 
Forum
 
   

www.suzuki-czesci.pl
 









Newsletter
(wpisz adres e-mail)

F.P.H.U. "Pracownia Metalu"
Częœci i akcesoria z USA do pojazdów 4x4
Naklejki na zloty, rajdy, wyprawy, emblematy klubowe
 

KRYM NIEZNANY….. wyprawa 2007

 

Lato tego roku nad polskim morzem zapowiadało się nie ciekawie wszyscy znajomi którzy wrócili albo byli na naszym Bałtykiem nie byli zachwyceni tegorocznym latem . Postanowiliśmy więc udać się nad jakieś cieplejsze morze …. Wakacje w końcu są raz w roku a my wtedy mamy tylko szansę na urlop… W początkowych planach braliśmy pod uwagę Bułgarię znaliśmy ją z wcześniejszych wakacji, ale po przeliczeniu kosztów paliwa wymiękłem … Trzy dni przed wyjazdem padło Ukraina kupowanie na szybko przewodników ,map czytanie forum podróżniczych i kompletny przegląd auta . Sprawdzona została chyba każda śrubka oleje i wszystko co można było sprawdzić , ale nie przewidzieć auto rocznik 1990 wszystko mogło się zdarzyć a jechaliśmy sami w nieznane …..

Pierwsze schody zaczęły się przy pakowaniu auta jak to wszystko upchnąć w bagażniku vitary ??? i żeby zostało jeszcze miejsce dla Kacpra naszego 11 letniego syna ??? No cóż 3 godziny układania i kombinowania zrobiło swoje jakoś się zmieściliśmy !!! Wyruszyliśmy na wschód późnym popołudniem no i jazda jak na razie wszystko grało muzza i silnik w vitce … Wszystko szło pięknie gdy po przejechaniu ok. 200 km zaczęło coś pierdzieć spod spodu no to ładnie myślę sobie nieźle się zaczęło ….. nic to co ma być to będzie jedziemy dalej pierdzenie ustało i zasuwaliśmy nie zrażeni dalej … Do granicy dojechaliśmy już dobrze po zmroku wiedzieliśmy że będzie kolejka ale nie taka 3 godziny stania i szczęśliwie dojechaliśmy pod szlaban jeszcze wypełnienie papierków po stronie Ukraińskiej nie kazali mi wyciągać wszystkiego z auta uff … < kosztowało mnie to 5 zeta he he …> i przed nami jakieś 1300 km ….

Początkowo droga przy granicy przekraczaliśmy ja w Bieszczadzkim Krościenku była typowa Dla ,,vitary,, ale od Sambira było już dobra zero aut 1-sza w nocy długie proste odcinki po 10km i nagle zakręt niewiadomo dlaczego i skąd takie dziwne drogi ale te długie proste i totalne zero ruchu pozwalało mi spokojnie jechać non stop powyżej 120 km non stop na długich światłach … i tak do samego Tarnopola tu zaczął się po prostu mexyk !!! jadąc z mapą na kierownicy wjechałem w obce miasto w którym nie panowały chyba żadne rozsądne zasady ruchu drogowego … kto silniejszy większy kto głośniej trąbił ten ma pierwszeństwo po 15 godzinach ciągłej jazdy miałem dość i myślałem że wysiądę z auta na środku skrzyżowania …. No ale jakoś dałem radę przejechać przez to małe mechiko … Przyznać trzeba że oznaczenie dróg mają w miarę dobre i w mieście wielkości Krakowa nie zgubiłem się żona prowadziła mnie po drogowskazach i pognaliśmy na Chmienickij ….. Najbardziej przerażającą rzeczą była ilość kilometrów na drogowskazach 500 km 700 km czy 900 km to standard …..<< duża ta Ukraina >> Nadszedł czas odpoczynku po 19 godzinach ciągłej jazdy znalazłem jakieś fajne jezioro no i tu znów vitka pokazała co potrafi skok przez pole kawałek łączki i już można delektować się odpoczynkiem … 2 godziny i znów zasuwam przez bezkresne stepy Ukrainy ….

Drogi nawet spoczko tylko zaczęła się walka na drodze z karawanami tirów << czytaj : przykładowo do 7 składów kamazów doładowanych do granic możliwości i kopcących jak nie jedna kotłownia …>> żaden nie wpuści cię miedzy siebie jadą zwartym szykiem … Vitara to nie wyścigówka i jak nic długo nie jechało z nad przeciwka dało się je dopiero wyprzedzić i tak w kółko …. Z mniejszymi perypetiami jechałem jeszcze paręnaście godzin nadeszła noc trzeba było Kapkę odpocząć i jazda jazda dalej na wschód .. .. Wreszcie przekroczyliśmy wczesnym świtem granice Autonomii Krymskiej …. Po 24 godzinach od wyjazdu z domu wreszcie byliśmy na Krymie !!! Wszyscy chcieliśmy tylko do morza , ale morze było jeszcze dalekkkooo … W planach chcieliśmy dojechać do Sudaku …

No więc wyruszyliśmy dalej przez krymskie stepy , znów prosta droga prosta i monotonna gorąc straszny dobrze że mieliśmy lodówkę turystyczną na 12v bez klimy szło jakoś wytrzymać litry red bulla trzymały mnie przy życiu … << to nie krypto reklama >> jechaliśmy jechaliśmy …. Po przejechaniu zakorkowanego Symferopola i zrobieniu jeszcze 30 km krajobraz zaczął wreszcie się zmieniać na górzysty …. Wreszcie jechało się ciekawie ….. wjechaliśmy w góry otaczające Jałtę , ciężko było jechać i oglądać przepiękne widoki ale chcieliśmy jak najszybciej nad morze więc cisnąłem ile się dało po wąskich górskich drogach upał robił się nie miłosierny a my dojechaliśmy na szczyt przed Jałtą to co ukazało się naszym oczą … sami nie wierzyliśmy że może być tak pięknie … przed nami jeszcze tylko 20 km ostrego zjazdu i jesteśmy w Jałcie , przy samym wiedzie do miasta spotkała nas nieprzyjemna przygoda wielki ził mijając mnie na wąskiej drodze zepchnął mnie na betonowy mur okalający skały ledwo uszliśmy cało ….<> po oględzinach auta było , całe lekkie otarcie na poszerzeniu nadkola ,, ruszyliśmy dalej …. Przed nami jeszcze kupa drogi do Sudaku , a ja już nie miałem siły by jechać .. dalsza droga to droga przez mękę 30 godzina od domu a ja cały czas jadę i wreszcie mały postój gdzie droga biegła nad samym morzem …. Woda niesamowicie ciepła to nie nasz Bałtyk gdzie trzeba się przyzwyczajać po prostu ciepła jakieś 28 stopni i ze 40 w słońcu sama zachęcała do kąpieli …. Lecz to nie koniec naszej podróży musimy dojechać do tego Sudaku jeszcze troszkę cały czas krętymi górskimi drogami wjeżdżamy wreszcie do miasta No cóż nie spełniło ono naszych marzeń plaża mała zatłoczona kamienista tłum ludzi ……. Nie tego oczekiwaliśmy od tego miasta to co przeczytaliśmy się w przewodniku i na forum niestety często odbiega od rzeczywistości …. ja musiałem wreszcie naprawdę odpocząć nie dawałem rady już jeździć zaczęło się pośpieszne szukanie noclegu po okolicy przejechałem jeszcze 80 km miałem już naprawdę dość gdy znaleźliśmy się w Morskoje …. To było to !!!!!!

Mała wioska między Ałusztą a Sudakiem spełniła nasze oczekiwania …. Ładna długa plaża ciągnąca się od pola namiotowego aż do gór gdzie chodziliśmy się kąpać i skakać na skały , do dużych miejscowości niedaleko , blisko dużo ciekawych rzeczy do oglądania zamek w Sudaku , Nowy Świt , wszystko piękne tylko ten 40 stopniowy upał dawał się we znaki zwiedzać dało się tylko do 12 potem było dla nas za gorąco i trzeba było wracać do Morskoje na plażę bo nie szło wytrzymać ….. Co do pola namiotowego nie jest to , to samo co w Polsce czy Europie …. to po prostu pole gdzie rozbijają się namioty i jest pobierana symboliczna opłata … przychodził do nas bardzo miły pan i płaciliśmy mu 3 dolary za samochód namiot i nas troje z to mięliśmy do dyspozycji wodę i kibelek taki z czasów głębokiego PRL – u … a kąpać chodziliśmy za darmo do hotelu jakieś 150 m ….. Co do jedzenia to było super tanie ogólnie wszystko bardzo tanie dla Polaka tylko w sierpniu za gorąco stanowczo w dzień w nocy lepiej , ale za to przez całą noc wieje wiatr znad stepu do morza że chce głowę urwać …. Vitka natomiast jak do tej pory spisywała się znakomicie zero problemów dolewałem tylko trochę oleju i tyle …jedynym bólem było to że byliśmy nad morzem a nie dało się jeździć bez dachu bo niesamowicie się kurzy od stepu , brak klimy odczuwało się niestety … po 10 dniach spędzonych w Morskoje stwierdziliśmy że dość tych upałów jedziemy bardziej na północ Krymu może będzie tam chłodniej …. Tak trafiliśmy do Oljeniewki malutkiej wioski gdzie nie ma nic , ale jest super piaszczysta czysta plaża która jest w zatoce a dokoła otaczają je wysokie białe klify tu był dla nas naprawdę raj … z namiotu do palży 1 minuta w Morskoje było 2 minuty ….. Ciepła super woda pojawiały się co prawda meduzy ale można je było omijać , czasami gdzieś człowieka poparzyła ale to tak jak pokrzywa nie mocniej … pole namiotowe było bardzo cywilizowane dostęp do prądu ciepła woda , prysznice kulturalne ubikacje miła obsługa i za to wszystko raptem 7 dolarów dziennie za wszystkich …. no i dokoła Rosjanie w takich furach że hej , mercedesy , toyoty , zdarzył się nawet Hammer … a na skraju pola wyschnięte słone jezioro tam wszystkie plaskacze jeździły upalać opony… my natomiast upalaliśmy step to był mój żywioł nie przepadam za błotem ale step wyschnięty step to coś dla mnie i mojej vitki jazda jazda a że paliwo po dolarze to dawałem ostro czadu i już po pierwszym dniu vitara przybrała troszkę przykurzony kolor dziesiątki kilometrów stepu szutrowych dróg suchej trawy kamieni skał i nic ..można było szaleć nawet stówą tylko Rosjanie w swoich wypasionych brykach patrzyli jak na wariata i wąchali kurz za vitką mówiąc ty bystro jeździsz moje oponki dawały sobie super radę w takich warunkach Spotkałem nawet Rosjanina który zaprosił mnie na nocny rajd na wzniesienia koło klifu Abdżdżul no ale ja byłem z rodzinną a nie z kolegami więc grzecznie podziękowałem , ale w środku smak przygody został …..ogólnie Krymski step to naprawdę fajna sprawa jest kupę miejsc gdzie można rozbić się z namiotem nad samym brzegiem morza czego chcieć więcej? Spokój cisza i przyroda i my szkoda tylko że wszyscy moi kumple wymiękli i pojechaliśmy tam sami pewnie było by więcej zdjęć ze stepu i w ogóle było by na pewno weselej tym bardziej że woda rozweselająca << czytaj alkohole wszelkiej maści >> bardzo tanio ….. no ale wszystko co piękne zawsze się kończy po następnych 10 dniach pobytu w Oljeniewce totalnych szaleństwach nurkowaniu w przeczystej wodzie skakaniu z wysokich klifów do wody i jeszcze wielu innych trzeba było wracać niestety ….

Podsumowując pobyt na samym Krymie najlepiej jechać tam maj-czerwiec troszkę chłodniej jak dla polaka i bardziej zielono bo wszystko potem jest wyschnięte na pieprz….. Jedzenie super dobre tanie jak barszcz benzyna tania jak bajka ludzie bardzo mili przyjaźnie do nas nastawieni nie odczułem ani razu jakiej kol wiek wrogości , jest wiele historycznych miejsc no i jest naprawdę pięknie … No i Najważniejsze nasze autko zrobiło 5 tyś km i dało radę z tego z 800 km po stepie w totalnym kurzu i wertepach i wróciło o własnych siłach było warto ……. Powrót był już o wiele łatwiejszy pierwsze 200 km zasuwałem non- stop grubo ponad stówę drogi ubywało bardzo szybko wymyśliłem sobie powrót inna drogą i to był strzał w 10 … ponad 200 km udało mi się przejechać autostradą taką jakiej w Polsce nie ma i pewnie długo nie będzie …. Z jednym dłuższym odpoczynkiem 2 godzinnym udało nam się w ciągu 20 paru godzin dojechać przez Lwów do granicy tam jeszcze 22 godziny stania w kolejce …cyrk oczywiście z naszym celnikiem << klapa od bagażnika się zacięła i nie dało się jej otworzyć Ukraińcy to zrozumieli i machnęli ręką ale nasz celnik nie ..>> i była totalna jazda , kolejka na maxa a ja się z nim wykłócam że nie pozwolę jego wielkim śrubokrętem podważyć klapy w mojej vitce po pół godzinnej kłótni że nas nie puści i takie tam w końcu puścił i szczęśliwe wjechaliśmy do kraju ….. Jeszcze trzysta parę kilometrów i wróciliśmy szczęśliwie do domu …… No i kto następny odważny zwiedzać świat vitarą ??? …….

Moja ogólna opinia o podróżowaniu vitarą w trójkę , dwoje dorosłych i dziecko... Na pewno nie jest to autko wyprawowe , ale jak to mówią Polak potrafi …. jechać się dało nawet nieźle jest to pierwsze nasze auto więc nie narzekamy …. Prędkości jakie osiągałem to tak do 140 km tylko że to były maxymalne przy jakich dało się jeszcze jechać bo powyżej silnik wył niemiłosiernie na autostradzie to non stop 140 km Pewnie co niektórzy pomyślą ile ta vitara paliła przy takiej jeździe no cóż przy takich cenach paliwa nie zwracałem zupełnie na to uwagi , powiem tylko że tylni most był gorący jak cholera …. Co do bagażnika którego nie ma, a jednak jest to upchnąłem tam cały sprzęt turystyczny namiot 4 osobowy duży , materace stolik 2 fotele rozkładane i wiele innych pożytecznych rzeczy które były nam potrzebne na ponad dwudziesto parodniową wyprawę w nieznane … największą wadą w naszym aucie jest wydaje mi się troszkę słaby silnik 2 litrówka sprawiała by się na pewno lepiej choćby przy wyprzedzaniu … brak klimatyzacji przy tych temperaturach też był dużym bólem szczególnie w stepie gdzie kurzy się nie z tej ziemi i jazda z zamkniętymi oknami nie jest zbyt przyjemna …. Lecz ogólnie to do odważnych świat należy …..

a tu link do zdjęć specjalnie wybranych dla suzuki.info.pl

 @Jankins

     
 

Copyright © 2006- Suzuki.info.pl, designed by 76SG