Witam,
Moje bezproblemowe współżycie z Suzuki GV skończyło się na początku czerwca tego roku kiedy to autko zgasło mi na luzie a potem do ostygnięcia nie chciało odpalić. Sytuacja ta pojawiła się w warunkach bardzo upalnego dnia, po szybkiej jeździe na obwodnicy, uzupełnioną jazdą terenową na odtatnim odcinku do domu.
Opisywałem to w wątku:
http://tinyurl.com/3ehz7vpSuzia była wtedy jeszcze na instalacji gazowej starego typu. Po kilku dniach od tego incydentu stara instalacja gazowa "strzeliła" i od tego czasu silnik zaczął gasnąć notorycznie na niskich obrotach. Gdy po kilku dniach otwierałem maskę stwierdziłem, że filtr powietrza jest niedomknięty, zamknąłem go - ale poprawiło to sytuację tylko na 2 dni.
W wyniku wizyty u mechanika stwierdzono błąd przepływomierza i wymieniono go. (przy okazji zmieniłem też sondę lambda, która "od zawsze" świeciła mi "check engine").
Obroty ustabilizowały się, przez tydzień jeździłem jak chciałem, autko działało bezbłędnie, jednak aby uniknąć strzałów w kolektorze wymieniłem instalację starego typu na sekwencję firmy "Lovato Smart". Ze starej instalacji został tylko zbiornik i wlew gazu. Instalatorzy (polecani przez kolegę mechanika samochodowego) odradzili mi sugerowane przez kolegów BRC jako ostatnio bardziej awaryjne.
Dyskusja o tym w wątku na forum Suzuki:
http://tinyurl.com/3lrxb3zPo kilku dniach jeżdżenia na sekwencji auto zaczęło gasnąć na luzie z objawami jak poprzednio, przy czym po "wyzerowaniu" całości odłączeniem akumulatora i ostudzeniu silnika auto zapalało bez problemu, ponieważ działo się tak tylko na gazie z problemem zwróciłem się do gazowników.
Opis perypetii na forum "gazowym":
http://lpg-forum.pl/viewtopic.php?t=14236Streszczając je - najpierw zainstalowali mi nowy soft - tłumacząc to błędami oprogramowania, potem przenieśli komputer gazowy w miejsce gdzie jest chłodniej.
Trochę pomogło ale po jakimś czasie objawy powróciły. Wyłączyłem więc gaz usuwając bezpiecznik gazu i jeździłem na benzynie (potrzebowałem auta więc nie wstawiałem do warsztatu gazowego) ostatecznie jednak auto znowu po nagrzaniu (np. w korku) zaczęło gasnąć na luzie i do ostygnięcia nie dawało się uruchomić lub na krótko, szarpiąc "zalewało" cylindry.
Gasło na luzie też jeśli było chłodne (po kilku minutach pracy), tyle że wtedy zazwyczaj odpalało choć przez jakiś czas pracowało nierówno.
W tej sytuacji uznałem, że przycisnąć gazowników do muru mogę tylko wtedy gdy auto będzie jeździło bezbłędnie na BENZYNIE, udałem się do ASO. W ASO sprawdzili elektrykę, podejrzewali jakieś niedostatecznie "dokręcone/połączone" przewody masy podokręcali i powiedzieli, że jest OK.
Po wyjściu z ASO objechałem kilka razy ich zakład na 2 biegu (aby zagrzać silnik) postawiłem nagrzany na ich placu i poczekałem aż sam zgaśnie. Gdy zgasł zawołałem mechanika. Mechanik nie stwierdził błędów "komputerem" zabrał się więc za sprawdzanie zapłonu (nic nie znalazł - wyciągnął jedna świecę) w końcu zauważył nieregularną pracę alternatora (napięcie od 12,9 do 13,5 volta zmieniające się (w czasach świetności
opisywałem to gdy padł mi poprzedni akumulator na forum suzuki):
http://tinyurl.com/3q25fn9prąd ładowania miałem stałe rzedu 14,5.
/nawiasem zmieniłem wtedy stary akumulator na żelowca Boscha 75 amperoczegośtam/
W związku z tymi objuawami mechanik zarządził regenerację alternatora. Był pewien ze tym razem trafił bo alternator miał zużyte szczotki i problemy z elektroniką od napięcia. Naprawiono to i teraz podaje znowu 14,5 jak poprzednio.
Niestety po kilku dniach autko znów zaczęło wykazywać tendencję do stawania na luzie - najpierw na gazie, potem zaś także po odłączeniu bezpiecznika od gazu także na samej benzynie.
Kolega który jest mechanikiem samochodowym twierdzi, że możliwy jest scenariusz błędnej pracy czujnika wału lub czujnika wałka rozrządu. Gaz daje wyższą temperaturę w silniku stąd większa podatnośc elektroniki w czujnikach na błędy.
Jego kolega zaś podejrzewa czujnik temperatury wody w chłodnicy, który błędnie sugeruje przegrzanie - podobno w niektórych samochodach nie pozostawia on "śladów" w rejestrze błędów komputera, a unieruchamia silnik z powodu "rzekomo wyższej temperatury wody.
Z kolei mechanik mający certyfikat ASO uważa, że przyczyną jest "instalacja gazowa" sądzi, że komputer samochodu wykazałby błąd czujnika wału lub wałka rozrządu. W szczególności podejrzewa więc, że wyłączenie bezpiecznika gazu nie dezaktywuje komputera gazu, lub też, że podczas podpinania elektryki gazowej spartolono coś na łączach. Niestety nie wiem czy podłączał się do OBD wtedy gdy samochód był "przegrzany" czy po chwili, gdy już troche ostygł po otwarciu maski.
Gazownicy uważają zaś, że odcięcie bezpiecznika gazu całkowicie dezaktywuje instalację gazową, zatem przyczyna jest w "benzynowej" części silnika.
Chętnych do naprawienia samochodu zaczyna brakować.
Właściwie to mam już tylko pytanie - kto w Trójmieście mógłby umieć się za to zabrać, bo auta w tym stanie szkoda sprzedawać (sporo w nie zainwestowałem) ale jeździć też się nie da...
pozdrawiam
vonBraun