Wczoraj miałem "ciekawy" problem ze światłami. Zaznaczam, że mam Sidekick'a z USA. Zatem moja instalacja elektryczna żyje sobie własnym życiem, dużo w aucie niewiadomych przeróbek i patentów (pewnie parę z nich aby przerobić auto ze świateł USA na europejskie). Odpalałem diagnostykę na lampce "check engine" i grzebiąc w kablach zobaczyłem, że wisi mi tam rozpięta wtyczka, myślę sobie że ją podepnę i zobaczę co się stanie. No więc podpiąłem, odpalam auto, wszystko gra poza tym, że nie mam brzęczka od niezapiętych pasów, sprawdzam czy światła świecą, a tu zonk ... nie świecą żadne pozycyjne/tablica/rejestracja. No to rozpinam nieszczęsną wtyczkę, tym razem światła działają, mam brzęczyk od niezapiętych pasów, oraz brzęczyk włączonych świateł przy wyłączonym zapłonie .. jest dobrze. Wyłączyłem światła znowu, włączam ponownie a tu zdziwienie... pozycyjne/podświetlenie/rejestracja nie świecą i nie mam żadnych "brzęczyków". Jest nieźle, myślę sobie i zaczynam poprawiać wszystkie wtyczki, które mogłem przypadkowo poruszyć. Po godzinie walki poległem a świateł dalej nie mam. Postanowiłem że szybciej będzie zrobić instalację do pozycyjnych i reszty od nowa niż grzebać w elektryce, która żyje własnym życiem. No to książka, schematy i szukam okablowania co gdzie idzie i jakie ma kolory. Po chwili okazuje się, że wszystko idzie do modułu który nazywa się "Warning Module", no to pewnie się zjarał i teraz będę musiał allegrować za takim. No ale jeszcze ostatnia nadzieja ... zrobie reset !. Odpiąłem klemę na 30 sek., podłączam i sprawdzam. Wszystko świeci, brzęczyki piszczą jest git!! A jak kupowałem Vitarę to z myślą, że będę miał autko bez elektroniki

Więc tak do dorzucenia do tematu, to może czasem zrobić Vitce reset jak coś nie działa, na pewno nie zaszkodzi
