Przepraszam że tak odkopuję temat, ale jako że na co dzień bywam "po drugiej stronie barykady" (zajmuję się ochroną przyrody) chciałem wtrącić 3 grosze ogólnie na temat problemu nielegalego off-roadu. Konflikt, który istnieje na linii "zieloni" (chociaż to bardzo złe określenie, a przede wszystkim nieprecyzyjne) - zmotoryzowani ma dla mnie 2 aspekty. Pierwszy polega na tym, że ludzie w góry (ale również do lasu, do parku, nad rzekę) jadą sobie odpocząć, poodychać świeżym powietrzem i pobyć w ciszy. Z tego właśnie względu dla wielu osób obecność w takich miejscach pojazdów mechanicznych, w szczególności bardzo głośnych quadów i crossów, ale również samochodów, jest niepożądana, albo wręcz niedpouszczalna. I ja tych ludzi doskonale rozumiem, bo góry to dla mnie takie miejsce, gdzie trzeba włożyć trochę wysiłku żeby dojść i w związku z tym jest tam mniej ludzi i w dodatku ludzie ci są trochę bardziej sensowni niż średnia ze społeczeństwa. A jak w takie miejsce można dojechać samochodem, to niestety się zaraz okaże, że trafią się ludzie robiący bydło i z wypoczynku nici. Czy z tego punktu widzenia da się to pogodzić z chęcią uprawiania turystyki Vitarą? Pewnie tak, o ile użytkownicy będą się trzymać miejsc dopuszczonych do ruchu i zachowywać racjonalnie.
Drugi aspekt wynika z kwestii ochrony przyrody. Prawda jest taka, że wśród użytkowników wszelkiej maści sprzętu off-road jest niska świadomość konsekwencji, jakie jazda samochodem w terenie, czyli w miejscu, gdzie normalny samochód nie wjedzie, niesie dla żyjących tam organizmów. O ile jeszcze zdecydowana większość tego środowiska stara się nie wyrządzać szkód widocznych gólym okiem (na przykład używająć taśm ochronnych do wyciągarek żeby nie niszczyć drzew), to niestety obowiązuje raczej zasada "czego oczy nie widzą...". Jazda samochodem po wszelkiej maści terenach podmokłych, źródliskach, młakach, powoduje niszczenie wierzchniej warstwy gleby ze wszystkimi roślinami które się tam znajdują. A że tereny podmokłe poldegają w skali kraju i świata ciągłemu zanikowi, często są to rośliny chronione, a nawet skrajnie zagrożone wyginięciem. Poza tym jadąc łąką, lasem lub brzegiem rzeki fizycznie zabija się zwierzęta, głównie płazy, gady, ale takż gniazdujące na ziemi ptaki, które często siedzą na gnieździe aż ich nie rozjedzie koło samochodu. A te, których samochód nie rozjedzie, z dużym prawdopodobieństwem porzucą lęg, czyli zostawią pisklęta na śmierć głodową. I to często po tylko jednym przejeździe jakiegoś pojazdu.
Problem w tym, że dla większości ludzi nie mających przygotowania przyrodniczego użytkowanie przez nich tereny na pierwszy rzut oka to tylko "trochę błota", jakaś pusta łąka czy nieużytki. Tyle tylko, że bardzo często te niepozorne miejsca są właśnie szczególnie cenne przyrodniczo, a w dodatku są w zaniku. Osobną grupę, w której prym wiodą quadowcy i crossowcy (czym zasłużyli sobie na opinię i różne akcje, w tym opisane wyżej plakaty), stanowią ludzie mający chociaż blade pojęcię o szkodliwości swojego "hobby", a także znający stan prawny, których podejście można streścić słowami "mam na to wy.ebane". Do tego argumenty w stylu "nie stać ich to zazdroszczą" oraz "będę jeździł gdzie mi się podoba" powodują, że nie za bardzo jest z nimi o czym rozmawiać.
Na samym początku tego wątku autor zaznaczył, że będzie opisywał miejsca, gdzie można legalnie się poruszać, tj drogi publiczne. Brawo, tak trzymać! Proponuję jeszcze rozważyć ograniczenie się do jeżdżenia w takich miejscach, gdzie zdrowy rozsądek podpowiada, że samochód nikomu nie szkodzi. A zamiast pchać się autem na szczyt góry czy pod schronisko, może warto samochód zostawić gdzieś niżej i urządzić sobie spacerek? Beskidy to nie są trudne góry, nie potrzeba żadnego specjalistycznego sprzętu, a kilkukilometrowy spacerek zrobi dobrze i użytkownikowi samochodu, i pozostałym, plecakowym turystom, którzy nie będą psioczyć na nowobogackich widząc w urokliwym miejscu 3 terenowe samochody, albo idąc rozjechanym kołami szlakiem (często szlaki częściowo wiodą drogami gruntowymi o statusie dróg publicznych). Po prostu trochę wyobraźni i świadomości, że nie jesteśmy na tym świecie, a szczególnie w górach, sami. Są tam również inni ludzie, a przede wszystkim zwierzęta, które przecież były tam przed nami. Pozdrawiam wszystkich użytkowników Vitar i życzę jak najmniej wywołanych konfliktów!
